o Terierze Australijskim, małym piesku o wielkim sercu !
Strony: 1
Zapraszam do opowiedzenia Waszej historii.
Dlaczego właśnie ta rasa, ten pies, ta sunieczka...?
No więc ze mną było tak ...
W 2008 roku, w sierpniu odwiedziłam mojego brata we Wrocławiu, który ma Beagla - wówczas jednorocznego. Fajna taka psinka, pierwszy raz go live widzałam. Pomyślała, że może i ja sprawiła bym sobie takiego psa...
Mój brat jednak zaoponował: to pies nie dla ciebie... Po powrocie do domu, zapytał mnie sąsiad : a gdzie jest pies, bo nic nie słychać, żeby szczekał... ? Jaki pies ? odpowiedziałam, a on na to , a nie miała Pani przywieźć teraz psa????
I już się zapaliłam ... Pomyślałam, zobaczę w óle jakie są rasy ... kupiłam sobie więc książkę z opisami różnych ras i drugą pod tytułem: jaki pies do mnie pasuje...
W tej drugiej książce znalazłam dużo ciekawych rad... a tą pierwszą przeglądałam chyba z milion razy i nic... Zawsze chciałam jamnika albo baseta - ale tam były informacje o chorobach , o konieczności unikania schodów ... a ja mam wszędzie schody ... No i jak już zwątpiłam to wpadł mi w oczy krótkowłosy Coli. Potem jednak odrzuciałam ten pomysł przede wszystkim dlatego , że to mimo wszystko duże psy... a jak nie uda mi się go wychować i będzie mnie ciągnął jak chorągiew...? No i w samochodzie jedź 12 godzin ... nie - za duży ...
Minęło trochę dni i postanowiłam dalej poszukać... w tej samej książce... Otworzyłam, a tu zaraz na początku stoi sobie taki mały włochacz ... poczytałam o rasie , żadnych chorób, skoczny , poczytałam w internecie -ale nie wiele o tej rasie tam jest ... i sprawdziłam kto w Polsce tą rasę hoduje ... i... Bella Vita miała właśnie szczeniaki. Pomyślałam sobie : los tak chce - rzadka rasa - a mimo to mę malucha zaraz mieć! Zapytałam męża co chcemy suczkę czy pieska. odpowiedział bez wachania : suczkę , bo suczek nikt nie chce .... Wybrałam tą rasę też dlatego, że pochodzi z Australii - a tam mieszka moja przyjaciółka z czasów studiów...
Wybrałam psa rozumem - jak dostałam zdjęcia od Kingi . to wcale mi się maluszek nie podobał, za to mój mąż był zachwycony - nadal jedno takie zdjęcie ma jako tapetę na monitorze komputera... Ale jak tylko ją wzięłam na ręce to pokochałam ją od razu... 8 godzin jazdy zniosła cudownie. Większość czasu leżała na moich kolanach obgryzając pokolei każdy mój palec... gdy się zmączyła to zasypiała...
No i tak to było! W ten sposób rozpoczęła się moja przygoda z taką śmiesznotkę!!!! co to jest za mały urwis to sobie nawet nie wyobrażacie ...
Offline
Ojej, przeoczyłam ten temat! ciekawa historia :) Z nami było inaczej. Miałam kiedyś znalezioną ukochaną kundliczkę- Zuzankę. Dokarmiałam psiaki bezdomne w miejscowości turystycznej, i tak jakoś sama do mnie przylgnęła. A po stracie poprzedniego, ukochanego psa nie chciałam brać innego... Zuza była mniej więcej gabarytów australijczyka, albo bardziej jack russela o troszkę cieńszej kości. Była krótkowłosa, tricolor z przewagą czarnego, miała krótki ogonek (taka się prawdopodobnie urodziła). Pies o niesamowitej mądrości, wychowała nam koty, kundlicę Guapę, a także Małą i Druśkę.
Odkąd pamiętam podobały mi się takie kurdupelki, a australijczyki wpadły mi w oko w jakiejś książce- kurdupelki i to kosmate, o fajnym charakterze- coś dla mnie. Już jak Zuzanka była bardzo stara i chora dowiedziałam się, że nasz znajomy hodowca wilczarzy ma takie cuda, potem szczeniaki... ale nie młam wziąć piątego psa :( Potem się zgadaliśmy, potem pojechaliśmy przy okazji obejrzeć dwa pozostałe podrośnięte psiaki (drugim była Lilu :D )... no a potem, jak już nie było Zuzy, hodowca zaproponował, że mi szczeniaka przywiezie na wystawę, sobie go obejrzę itd................ no i tak mam Szczotkę :D to było szaleństwo, wiem teraz że postąpiłam bardzo nierozsądnie, nie dostałam wtedy żadnych dokumentów, z psem była potem masa problemów....... z zachowaniem czystości, zdrowiem, strachliwością, niszczeniem, dokumentami... tak to jest jak się bierze półrocznego psa z hodowli hmm trochę zbyt beztrosko traktującej psy. wrrr Jak ją brałam to nawet nie wiedziałam w jakim jest wieku.
No ale nic to- było, minęło, Szczota fajna jest i z pewnością kiedyś będzie kolejna ;)
Offline
Szkoda, że są tacy hodowcy u których tylko kasa się liczy ...
Ale Szczotka rozwinęła się cudownie i to się liczy ...
Offline
szczeniaczek
Tilia, Lilu do dzisiaj przeprasza, że żyje (po tej "beztroskiej" hodowli)
Offline
Strony: 1