Ja to miałam dziś przygodę , że ho ho !!!!
Z samego rana poszłam sobie jak co dzień z pieskami na spacer. A że wieje dziś okropnie, więc postanowiłam przejść się jedynie wokoło wsi. Psy miałam na krótkich smyczach i sobie tak szłam....
Nagle patrze a na przeciwko mnie idzie ... Charlie ... bez właściciela - acha znowu sobie uciekł myślę sobie... Rori go bardzo lubi i czasem się bawią, ale Tosia się go boi. Charlie to lablador mix, duży, ciężki i czarny... ciągle by się tylko bawił.... i chyba niekastrowany.
Właścicielem jest starszy pan z zawodu rolnik , który myśli też jak chłop rolny i w związku z tym jego pies kipi od niespożytej energii, sexulanej także...
Rori ma cieczkę. Dni płodne ma już za sobą ,ale mimo to Charlie nabrał ochoty... Sceny były szaleńcze - możecie mi wierzyć... Rori kładzie się na plecy , chce się z Charlim bawić. Tosia w panice szasta się na smyczy ze strachu , a Charlie ma tylko jedno w głowie jakby się do Rori dobrać... i już ją prawie chwytał jak potrzeba ...
Chywciłam Rori na ręce , a Tosia się szarpie , Charlie nie popuszcza , iść nie mę bo Tosia włazi mi pod n
i ... W obawie , że Tosia wyzwoli się z szelek i ucieknie nie m
łam ją odpowiednio kierować... Pot leciał mi po plecach ...
Postanowiłam pójść po prostu do Charliego domu - tak idąc miałam chwilowo nawet obie panny na rękach - ale 20 kg nieść czegoś co się wije nie jest łatwo...
Już byłam w zagrodzie Charliego to zaczęła mi się Rori z rąk wyrywać.. Przykucnęłam (Charlie cały czas był blisko i atakował Tosię) żeby poprawić sobie Rori na rękach i wtedy ... Charlie chwycił mnie przednimi łapami z boku - no już wiecie w jakim celu ... Wyprostowałam się natychmiast odrzuciałam go ... a on znowu ...
Sytuacja stała się bardzo dramatyczna- Rori chciała się uwolnić z moich rąk, Tosia ciągnęła we wszystkie strony, Charlie atakował....
Charlie nie reagował na żadne precz! wynocha ! tupanie ną .... nic - zabawę miał nieziemska...
Ja nie wiem czy Charlie bywa agresywny , ale jak być może już wcześniej pisałam ja się psów boję !!!!!
W końcu przechodził inny sąsiad z psem i Charlie poleciał za nim... a ja "uciekłam" z dziewczynami w inną stronę.-..
Uff
I znowu miał mój mąż racje mówiąc: gdybyś miałam ze sobą gaz....
Offline