w czwartek w nocy w czasie ostatniego spaceru Tosia "chodziła" z podkuloną prawą tylną łapą...
Przy pomocy latarki wypatrzyłam malutką rysę na jednej z poduszek, nie krwawiła... , ale że i w piątek rano też tak "chodziła" to pobiegłam z nią do weterynarza i teraz Tosia ma piękny opatrunek i nawet dostała od swojego pana ładny bucik... - wyobraźcie sobie, że nawet NIE PROBUJE ścięgnąć sobie opatrunku.... !
Ja jednak obawiam się , że to nie ta rysa była/jest tego przyczyną ... Dzisiaj na spacerze przez cały czas latała z podkurczoną ną... Czy to tylko dlatego , że jej ten opatrunek przeszkadza?
Offline
Może ją boli? Może też jej przeszkadzać opatrunek. Weterynarz oczyścił rankę? Czy była płytka, czy głęboka? Takie rzeczy trzeba bardzo dokładnie lądać, czasem bywa tak, że pozornie niewielka ranka goi się z wierzchu, a w środku, głębiej, rozwija się stan zapalny. Naciskaj poduszeczkę, patrz czy miejsce nie jest ciepłe i rozpulchnione, czy pies zanadto nie reaguje na dotykanie tego miejsca.
Offline
Ona nie reaguje na dotych / naciskanie - lekarka nciskała , a Tosia nic....
Dzisiaj biegała bez opatrunku i bez pdnoszenia łapy... ale już na spacerze w południe łapę podnosiła do góry... Ja jednak myśle , że ją ta łapa po prostu boli - stare rany... itd... Zaraz jak ją tylko przywieźliśmy do domu (przed rokiem) , na spacerze przeskoczyła przez rów i potem biegła dalej na trzech łapach... Ale za chwile już było normalnie ... Ona ma teraz więcej ruchu i pewnie ją ta łapa boli i nie boi się tego "pokazać" -
czyli trzeba zrobć zdjęcie ...
Offline
Właśnie wczoraj byliśmy u weterynarza ...
Tosia kuleje co jakś czas, podnosi to lewą to prawą tylną łapę...
Lekarz zbadał łapy i orzekł nie ma problemu z kolanami , ale może być coś ze stawem biodrowym nie tak albo z kręgosłupem. No i biedna Tosia dostała najpierw lekką narkozę, aby można było zrobć zdjęcia. Na zdjęciu było wyraźnie widać, że prawa łapa jest w prządku, ale lewa nie. Główka stawu biodrowego nie siedzi jak trzeba w panewce... Dostała jeszcze raz narkoze tym razem "mocniejszą" , ponieważ pan doktor chciał spróbować nastawić biodro.... Najpierw wyciągnął dwie łapy i mówi do mnie prawa łapa jest krótsza niż lewa, jak zaczął łapę nastawiać - to ja już przestałam patrzeć....
No i tak wczoraj tak na tym wszystkim myślimy i myślimy i mój mąż mówi: na zdjęciu było wyraźnie widać , że ma problem w lewej łapie i lewą łapę podnosi a ON NASTAWIAŁ PRAWA ŁAPE..... !!!!!!!!!!!!????????????????
Gdyby się to nastawienie powiodło, to nie musiałaby przejść kiedyś tam operacji.....
No i teraz jestem totalnie pokręcona i mój portfel schudł o 250 euro ...
Pewnie . że można jeszcze raz spróbować nastawić już teraz właściwą łapę, ale Tosia się tak strasznie boi... Drżała na całym ciele... Może pewnie taż dlatego , że była bez Rori i to ją jeszcze dobiło...
A teraz trochę o Rori: Gdy przywieźliśmy Tosię do domu to już było około 13:00 i czas spaceru. Tosia została położona na kanapie a Rori ją obwąchiwała i lizała - widać było , że jest bardzo zadowolona , że jej siostra znowu jest , ale jednocześnie musiała na dwór... więc ja z nią wyszłam... a ona jak nigdy szybko za róg tu siknęła tam siknęła (ona sika jak chłopak) potem potruchtała /nie biegła tylko tak szybko przebierała łapami/ trochę dalej za następny róg gdzie jest miękka trawa, załatwiła resztę toalety odwróciła się na pięcie i w takim samym a nwet szybszym tępie pobiegła do domu do swojej Tosi i położyła się obok niej ...
Offline
Rany Marcjanno, włos mi się na głowie zjerzył!!! proszę Cię - zmień weterynarza!! idź do ortopedy! tu w Warszawie mamy kilku świetnych ortopedów, nowootwartą klinikę ortopedyczno - chirurgiczną, ludzie z pasją i wiedzą. Będziesz kiedyś w Polsce to zapisz się na wizytę, zbadaj dziewczynę, może wcale nie będzie potrzeba do tego narkozy? ale niech ją obejrzy fachowiec. Brrr.
Offline
Na razie chory staw najwyraźniej Tosi NIE PRZESZKADZA! Co prawda w zeszłym tygodniu trochę kulała , ale jej przeszło... Ja wiem, że staw się sam nie naprawi ale... gdybyście ją dziś widzieli jak poszła za zającem ....
tak tak , od dwóch tygodni zaprzestałam treningu na długiej smyczy, ponieważ według wszystkich książek jakie mam trening odniósł sukces i nadwała się już do puszczenia ze smyczy ...
I to prawda, chodzi jak zegarek ... a właściwie chodziła do dziś rana ... jak wyleciał jej zając spod nóg jak za nim pogoniła... w oka mgnieniu zniknęła mi z oczu ... wpadła za zającem w pole obrosłe jakimś żółtym zielskiem i przepadła na parę minut... Rori tylko tak patrzyła jak się oddala z miną : "a tobie co Tosia?"
Ale na szczęście jej wycieczka nie trwała długo, tyle że wróciła cała (jakby to moja Babunia powiedziała:) unorana jak pies ...
Offline
Tosia boi się różnych rzeczy i sytuacji - to wiemy wszyscy ...
Wyobraźcie sobie : w Wigilie była cała przestraszona - dlaczego ? NIE WIEM ... jakby oczekiwała czegoś złego ... Ja przygotowywałam kolacje, pod maluteńką choinką leżały prezenty... W czasie całej kolacji Tosia siedziała sama w pokoju na górze... Normalnie siedzi zawsze z nami i z Rori na kanapie ...
Potem przyszła akurat jak rozpakowywaliśmy prezenty, hałas rozrywanych kartonów z trudem przeżyła nie uciekając, ale widać było , że jest na granicy ... ale gdy mój mąż potrząsnął lekko kartonem w którym znajdowała się butelka whisky - uciekla ze spuszczonymi uszami i podwiniętym do maxa ogonem na góre...
Dlaczego ?
Poza tym wydaje się jakby wiedziała , że zaraz bedą wystrzeliwane sztuczne ognie - cały tydzień była niespokojna... U nas czasem słychać odgłosy polowania - ale to ją nie stresowało do tej pory ,ale w tym tygodniu między wigilią a Sylwesterm odgłosy takiego popukiwania wprwadzały ją w panikę... Jak zatem przeżyła wczorajszą noc ? Muszę sią przyznać, że nie wiem ... Bo ja po prostu przed północa zasnęłam , a psy były razem ze mną na swojej poduszce - i chyba raczej też spały , bo ani nie słyszałam sztucznych ogni ( a ponoć było dużo) ani ruszających się psów...
Offline